wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział drugi

Jesteś zmęczona. Nie tylko fizycznie. Siostra sprawia kłopoty w szkole, Błaszczykowski prześladuje Cię na każdym kroku. Nawet Artur, który był powiernikiem twoich sekretów, trzyma stronę Kuby. W trakcie rozmowy z dyrektorką szkoły Maryśki, kobieta ostrzega Cię, że wybryki Twojej młodszej siostry mogą skończyć się wydaleniem jej ze szkoły. Nie jesteś w stanie zrozumieć dlaczego ona musi sprawiać Ci tyle kłopotów. Przecież zapewniłaś jej wszystko: dom, szkołę, pieniądze na wszelkie wydatki. Starasz się tłumaczyć ją tym, że przeżywa właśnie trudny okres w swoim życiu. Tobie samej też nie jest łatwo. Nadal nie możesz zrozumieć decyzji swoich rodziców o wyjeździe do Chile. Zostawili Ci dom w Warszawie, dużo pieniędzy i młodszą siostrę pod opiekę. Marysia skończy wkrótce osiemnaście lat, a naprawdę ciężko jest utrzymać dorastającą dziewczynę na wodzy. Pocieszasz się myślą o ślubie. Przytakujesz dyrektorce, obiecując poważną rozmowę z siostrą. Chcesz jak najszybciej stąd wyjść. Zamiast pożegnania kobieta prosi Cię jeszcze o rozmowę  cztery oczy. Nie chcesz tego, lecz zgadzasz się z ciężkim westchnięciem. Zostawiacie Marysię w gabinecie, a same wychodzicie na korytarz szkolny. Dyrektorka przyciszonym głosem stara się wcisnąć Ci kit, że Twoja siostra potrzebuje pomocy psychologa. Znasz swoją siostrę i nie zamierzasz słuchać rad tej kobiety…

***

Luiza otworzyła drzwi gabinetu pani dyrektor.
— Marysia idziemy— powiedziała przepełnionym chłodem głosem i obie z siostrą wyszły ze szkoły.
 — Co ta stara wariatka Ci powiedziała?— siedemnastolatka włożyła ręce do kieszeni sportowej bluzy i spojrzała z ukosa na swoją siostrę.
— Nie Twoja sprawa — Luiza była wściekła na Marysię za jej nieodpowiedzialne zachowanie.
— No chyba jednak moja— odpyskowała dziewczyna.— Nic takiego nie zrobiłam, żeby mogła mnie wywalić z tej cholernej szkoły!
— Hej, wyrażaj się!
Marysia chciała coś jeszcze dopowiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała, kiedy Luiza spojrzała na nią ostrym wzrokiem. Nie chciała rozgniewać jeszcze bardziej siostry, której i tak od dłuższego czasu mocno działała na nerwy. Niedbałym ruchem zarzuciła kaptur na splątane podczas zajęć wychowania fizycznego włosy i podążyła tuż za siostrą do samochodu zaparkowanego przed szkołą. Luiza trzasnęła drzwiczkami i zapaliła nerwowo auto. Wyjechała z parkingu i skierowała się w stronę stadionu, na którym trenował jej narzeczony by odebrać go z treningu.
— Dokąd jedziemy?— zaciekawiła się Marysia.
— Jadę po Roberta, mam do odebrać z treningu— odpowiedziała jej siostra, prowadząc w skupieniu samochód.
— A co, popsuło mu się jego super autko? Biedaczek— zakpiła młodsza z dziewcząt. Nie cierpiała narzeczonego siostry, z resztą ze wzajemnością. Zawsze starali zrobić sobie na złość, co doprowadzało Luizę do białej gorączki. Kłócili się niemal o wszystko, stawiając starszą Waglewską w niezręcznej sytuacji, ponieważ nie była w stanie wstawić się tylko za jedną ze stron, przez co po każdej kłótni byli źli również na Luizę.
— Maryśka, prosiłam Cię, żebyś była trochę milsza dla Roberta— starsza siostra westchnęła ciężko.
— To niech on będzie milszy dla mnie!— Dziewczyna wyraźnie się oburzyła.— On jest skończonym idiotą i nienawidzi mnie, sama nie wiem dlaczego! Bo co, bo musiałam zamieszkać z Wami? Nie chciałam, myślałam, że rodzice zabiorą mnie ze sobą do Chile…
— Skończ, jasne?
— … może tam byłabym szczęśliwsza— dokończyła siedemnastolatka ze łzami w oczach.
Luizie zrobiło się bezgranicznie smutno, bo kochała młodszą siostrę i nie mogła przekonać jej do swojego narzeczonego. Jedną ręką złapała dłoń Marysi i delikatnie ją uścisnęła.
— Hej, Mysia… Pamiętasz jak tak do Ciebie mówiłam jak miałaś kilka lat? Zawsze się denerwowałaś— uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
— Pamiętam, biegłam zawsze do rodziców, a oni mówili mi, że nazywasz mnie tak, bo mnie kochasz— dziewczyna odwzajemniła uścisk dłoni.
Przez chwilę jechały w milczeniu, obie zagłębione w swoich myślach i wspomnieniach.
— Słyszałam jak krzyczałaś w nocy— szepnęła Marysia, starając się nie patrzeć swojej siostrze w oczy. Kiedy nie usłyszała żadnej odpowiedzi, w końcu odwróciła głowę w stronę siostry. Zobaczyła łzy płynące po jej policzkach.— Lizka, czy on coś ci zrobił?
— Nieważne Marysia, nic mi nie jest. Wiesz, czasami my…
— Dobra siostra, nie tłumacz się, jasne? Jesteście narzeczonymi, więc raczej nie śpicie grzecznie na osobnych łóżkach— obie wybuchły na raz nieopanowanym śmiechem. Luiza w głębi ducha cieszyła się, że siostra nie wypytywała o nic więcej, bo mogłaby dowiedzieć się o tych siniakach a to wywołałoby niemałą burzę między Mysią a Robertem…

***


     Kiedy dziewczyny podjechały w końcu przed stadion, od razu zauważyły Roberta biegnącego w ich stronę. Lizka wysiadła z samochodu, żeby przywitać się ze swoim przyszłym mężem. Marysia z naburmuszoną miną przyglądała się ich czułościom. Nie lubiła czekać, kiedy ta para przywita się lub pożegna, zajmowało im to zawsze dobry kwadrans.
— Cześć kochanie— Kobieta przywarła całym ciałem do Roberta i pocałowała go czule. Piłkarz objął ją mocno w pasie i uniósł do góry. Na pierwszy rzut oka wszyscy widzieli zakochaną parę.
— Cześć słoneczko, cieszę się, że jesteś. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem ci w jakimś ważnym spotkaniu?— Robert ujął jej ramiona i przejechał dłońmi wzdłuż jej rąk. Kiedy dotarł do jej nadgarstków, zauważył jak Luiza skrzywiła się z bólu. Delikatnie odsunął rękawy jej bluzki. Oczy rozszerzyły mu się ze strachu.
— Kochanie… tak mi przykro. Nie wiedziałem, że mogłem zrobić ci coś takiego. Naprawdę przepraszam— Luiza uciszyła go jednym pocałunkiem.
— Nic się nie stało, uwierz mi— przytuliła się do niego jeszcze mocniej.
— Wynagrodzę ci to, co powiesz na kolację?— mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko, co niesamowicie rozczuliło jego narzeczoną.
— Super, tylko teraz chodźmy, bo Marysia zaraz będzie krzyczeć.
— Nie powinna być jeszcze w szkole?— Lewy nieco się zdziwił.
— Powinna, ale… problemy w szkole, już od jakiegoś czasu, tylko błagam nie kłóćcie się dziś na ten temat, dobrze?— Spojrzała na Roberta błagalnym wzrokiem.
— Jasne, kotku. Nie powiem ani słowa.— Przytuleni podążyli w stronę samochodu.

***

Powrót do domu nie był przyjemny. Mimo zapewnień Roberta, nie powstrzymał się od złośliwych komentarzy na temat trudności w szkole Marysi. Kłócili się niemal całą drogę, przez co Luiza zaczęła odczuwać okropny ból głowy. Była zmęczona po kłótni z Kubą, do tego dołożyły się przepychanki słowne między jej narzeczonym a siostrą. Przed posesją wszyscy w kiepskich nastrojach wysiedli z samochodu. Marysia natychmiast pomaszerowała do swojego pokoju, a Robert poszedł położyć się, bo był zmęczony po treningu. Luiza zrobiła sobie mocną herbatę i usiadła przy kuchennym stole. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Kiedy otworzyła, uśmiechnęła się na widok swojej najlepszej przyjaciółki.
— Cześć kochanie— Matylda wkroczyła do przedpokoju z promiennym uśmiechem.— Zauważyłam, że już jesteś, wpadłam na herbatkę.
— Hej, jasne, akurat sama zrobiłam sobie coś do picia.— Dziewczyny weszły do kuchni. Luiza wreszcie miała chwilę, żeby zwierzyć się swojej przyjaciółce. Skupiła się na swoich problemach nie zauważając nawet, że Matylda zdaje się jej w ogóle nie słuchać.