sobota, 31 maja 2014

Rozdział czwarty

Robert jest idealnym narzeczonym. Przeżyliście tej nocy wspaniałe chwile poprzedzone wspólnie przyrządzoną kolacją. Czułaś czystą przyjemność, kiedy Twój ukochany delikatnie obdarzał pocałunkami każdy centymetr każdego ciała. Pozwalało Ci to zapomnieć o wszystkich problemach pojawiających się w zwiększonej ilości im bliżej było do Waszego ślubu. Przez moment zapomniałaś o Kubie, pod delikatnym dotykiem Roberta mijała wściekłość. W takich chwilach nie przejmowałaś się wszystkimi sprawami: ślubem, Kubą, Arturem i Marysią. Może to dobrze, że postanowiła zanocować dziś u koleżanki, dzięki temu macie z Robertem więcej chwil dla siebie...

Robert otworzył oczy. Sięgnął po telefon komórkowy leżący na szafce, starając się nie obudzić Luizy, której głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Czekał na wiadomość od swojego przyjaciela. Żadnych nieodebranych połączeń, żadnych wiadomości. Wściekły rzucił słuchawkę z powrotem na szafkę. Luiza z przestrachem uniosła głowę do góry.
— Kochanie coś się stało?— nie wiedziała co się dzieje, kiedy Robert gwałtownie podniósł się do góry. Wyraźnie dostrzegła zdenerwowanie na twarzy swojego narzeczonego.— Skarbie, powiedz— delikatnie zaczęła masować plecy Roberta.
— Nic takiego, nie ważne— mężczyzna podniósł się z łóżka i poszedł do łazienki. Luiza zamknęła oczy i przykryła szczelniej kołdrą. Wsłuchiwała się w szum wody w łazience, kiedy Robert brał prysznic. Kiedy w końcu woda przestała płynąć, wyszła z sypialni i cicho podeszła do drzwi łazienki. Zapukała delikatnie.
— Robert, kochanie— usłyszała brzęk buteleczki z kosmetykiem o umywalkę.— Powiedz jeżeli coś jest nie tak— oparła się o drzwi i zamilkła w oczekiwaniu. Robert stał wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Wojtek Szczęsny miał przesłać mu ważną wiadomość, dotyczącej historii sprzed pół roku. Odwiedzając swojego kolegę w Londynie w jednym z klubów spotkali się z początkującą modelką Sue. Po wypiciu kilku kieliszków mocniejszych drinków on i Sue spędzili noc w hotelowym pokoju. Kiedy rano wpadł do domu Wojtka i opowiedział mu o nocy spędzonej z dziewczyną jego przyjaciel nie był zachwycony. Bramkarz dopiero wtedy wyjaśnił mu, że Sue ma dopiero szesnaście lat. Dziewczyna wieczorem zawitała do domu Szczęsnego i zagroziła pozwem sądowym. Wojtek ubłagał ją by nie wnosiła na razie sprawy, jednak nastolatka nie była do końca przekonana. Tydzień temu zadzwoniła do Roberta i zapowiedziała mu, że powie wszystko jego narzeczonej. Luiza nie mogła dowiedzieć się o tej sprawie. Wojtek miał lada dzień powiadomić go o postępie w sprawie dziewczyny, jednak wciąż nie odpowiadał, a Luiza mogła lada dzień dowiedzieć się o jego wybryku. Nie mógł zdradzać swojego zdenerwowania. Wyszedł z łazienki, napotykając pod drzwiami wystraszoną Luizę.



— Robert, w porządku?— dziewczyna przytuliła się delikatnie do narzeczonego.
— Oczywiście, że dobrze— odwzajemnił uścisk i ucałował ja w czoło.— Wiesz, może spędzimy dzisiejszy dzień razem?
— Przecież masz trening, niedługo czekają was ważne mecze.
— Trener na pewno zrozumie, a my ostatnio spędzaliśmy ze sobą bardzo mało czasu.— Robert starał się uspokoić siebie i Luizę kołysząc ją lekko w swoich ramionach. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko wtulając się jeszcze bardziej w nagi tors mężczyzny.
— Może zrobię śniadanie, a potem gdzieś wyjdziemy?
— Świetny pomysł, kochanie. Idź do kuchni, a ja się ubiorę i zaraz przyjdę ci pomóc— pocałował narzeczoną w usta. Luiza uśmiechnęła się do niego i weszła do kuchni. Robert skierował swoje kroki do sypialni. Usiadł na łóżku i wziął telefon z szafki. Po chwili zastanowienia wstał i szybko zamknął drzwi na klucz. Wyszukał w telefonie numer do swojego przyjaciela.
— Wojtek, do cholery, czemu nie mówisz mi co się dzieje— prawie krzyknął, gdy tylko usłyszał głos Szczęsnego w słuchawce.
— Siema stary, słuchaj miałem zadzwonić, ale…
— Żadnych ale, miałeś informować mnie na bieżąco.
— Robert, sprawy nieco się pokomplikowały, obawiam się, że będziesz musiał przyjechać do mnie i sam porozmawiać z Sue.
— Kurwa, chłopaku ja nie mam czasu, żeby zajmować się jakimiś małolatami, ty sam możesz to wszystko załatwić. Ta laska jest na tyle głupia, że będziesz w stanie ją przekonać żeby zapomniała o całej sprawie.— Robert był coraz bardziej wściekły.
— Lewy, czy ty nic nie rozumiesz, nie będzie mi tak łatwo wszystko odkręcić ona chce się z tobą widzieć. I… lepiej żebyś się z nią spotkał. To konieczne. Czekam na ciebie w Londynie— Szczęsny rozłączył się, pozostawiając Roberta z niezliczonymi pytaniami.
— Kochanie, czy coś się stało?— Luiza zapukała do drzwi sypiali. Robert gwałtownie je otworzył.
— Luiza, będę musiał pojechać na kilka dni do Londynu. Wojtek… ma do mnie bardzo ważną sprawę i muszę go odwiedzić jak najszybciej. Najlepiej w przyszły weekend.— Luiza spojrzała smutno na swojego ukochanego.
— Przecież zobaczycie się niedługo, czy to aż tak pilna sprawa, żebyś zarywał treningi?
— Skarbie to jest koniecznie— odpowiedział szybko wpatrując się zimnym wzrokiem w kobietę. Luiza przestraszyła się tego spojrzenia, ale nie dała sobie tego po sobie poznać.
— Dobrze, rozumiem— pocałowała delikatnie narzeczonego.— Chodźmy teraz zjeść śniadanie.

***

Matylda otworzyła oczy nagle wyrwana ze snu. Usłyszała za sobą szum pościeli i przekręciła głowę w drugą stronę.
— Wychodzisz gdzieś?— Artur zesztywniał nagle i odwrócił się w stronę kobiety.
— Mam samolot, muszę już iść.
— Może zostaniesz jeszcze na jakiś czas?— usiadła obok niego i ucałowała w kark.— Musisz jechać do siebie?
— Matylda, mam treningi— bramkarz wstał zniecierpliwiony.— Nie sądzę żebym mógł zostać.
— Jasne, idź— Kobieta odwróciła się z powrotem i otuliła kołdrą. Słone łzy popłynęły po jej policzkach, kiedy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi.

***

Dźwięki dochodzące z kuchni obudziły Kubę. Zmęczenie sprawiło, że niemal zapomniał o wydarzeniach z dnia wczorajszego, dlatego podniósł się gwałtownie. Po chwili przyszło na niego olśnienie. Przypomniał sobie, że nocowała u niego Marysia Waglewska. Sądząc po dźwiękach dochodzących z kuchni, robiła właśnie śniadanie. Kuba spojrzał na zegarek. Do treningu została mu jedna godzina. Napisał krótkiego sms-a do swojego przyjaciela Łukasza, że może trochę się spóźnić, po czym wstał i zaczął ubierać się powoli. Uśmiechnął się pod nosem. Marysia była wspaniałą osobą, od kiedy się poznali dobrze się ze sobą dogadywali. Cicho wyszedł z pokoju i poszedł do kuchni. Oparł się o framugę i spoglądał z rozbawieniem na Marysię. Musiał przyznać, że wyglądała ślicznie. Miała rozpuszczone włosy, jeszcze potargane po spaniu. Kręciła się po kuchni podśpiewując pod nosem piosenkę, która właśnie leciała w słuchawkach. Z rozmarzonym uśmiechem zaczęła nawet tańczyć, nadal nie widząc przyglądającemu się jej Kuby. Mężczyzna w końcu postanowił ujawnić swoją obecność. Kiedy Marysia odwróciła się by zaparzyć kawę, podszedł do niej cichutko. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i z przestrachu niemal wypuściła z rąk kubki ze świeżo zaparzoną kawą. Kuba złapał ją za dłonie w taki sposób, że żadna kropla kawy nie skapnęła na podłogę. Oboje zaśmiali się serdecznie. Błaszczykowski spojrzał w oczy dziewczyny. Mimo, że ona i Luiza nie były do siebie ani trochę podobne miały ten sam, zielono brązowy kolor oczu. Zmrużyła je nagle i zamilkła.
— Czemu tak mi się przyglądasz?— przechyliła głowę u uśmiechnęła się słodko.— Aż tak kiepsko wyglądam?
— Wprost przeciwnie— zauważył, że Marysia zarumieniła się lekko.— I do tego masz świetną koszulkę— dodał po chwili.
— Aaa… tak. Jest bardzo wygodna— Waglewska wygładziła dłonią żółtą koszulkę Borussi Dortmund z napisem „Kuba”.— I do tego ma ładny kolor.
— Taa… Dormundzkie pszczółki— piłkarz zaśmiał się.
— Zrobiłam śniadanie, może w końcu je zjemy?— Marysia minęła Kubę i usiadła przy stole. Mężczyzna usiadł obok niej i sięgnął po kubek z kawą. Równocześnie z nim po ten sam kubek sięgnęła dziewczyna. Kiedy ich dłonie się spotkały, Błaszczykowski kątem oka zauważył, że nastolatkę przeszedł dreszcz. Zamilkła i spięła się nagle.
— Muszę na chwilę wyjść.— Wyszła szybko z kuchni i po chwili była już w łazience.
Kuba westchnął ciężko. Mała była od niego o dziesięć lat młodsza, nie miała nawet osiemnastu lat. Nie mógł sprawić żeby Marysia była przez niego nieszczęśliwa. Kochał Luizę, ale dobrze czuł się również będąc z jej siostrą. Musi walczyć o Luizę i nie pozwolić by ktoś skrzywdził Marysię.

***

Artur po kilku godzinach czekania w hali odlotów, w końcu usiadł na wygodnym siedzeniu w samolocie. Zamknął oczy i po chwili zaczął zasypiać. Był wykończony, miał ogromne wyrzuty sumienia z powodu kłótni z Luizą i nocy spędzonej z Matyldą. Chciał podczas lotu zapomnieć o całym wydarzeniu i w końcu przespać. Nie było mu to jednak dane. Przebudziło go szturchanie w ramię. Otworzył lekko oczy.
— Przepraszam, czy mógłby pan lekko się przesunąć. Mam miejsce przy oknie.— Kobieta miała przyjemny niski głos. Przyjrzał się jej z zaciekawieniem Miała brązowe włosy spięte w elegancki kok i zielone oczy. Przeszywała go spojrzeniem i uśmiechała lekko. Artur miał wrażenie, że kiedyś widział już te oczy. Przyglądał się jej ciągle, nie będąc w stanie poruszyć żadnym mięśniem.
— Przepraszam, słyszy mnie pan?— kobieta zamachała mu dłonią przed nosem, co wyrwało go z dziwnego transu.
— Taak… Proszę przejść— mężczyzna wyszedł z dziwnego otępienia. Spoglądał cały czas na kobietę, co nie uszło jej uwadze. Nie mówiła jednak nic, za to uśmiechała się lekko. W końcu jednak zniecierpliwiona popatrzyła w jego oczy.
— Przepraszam, czy coś się stało?— Artur dopiero teraz zdał sobie sprawę skąd zna to spojrzenie.
— Marek?— Kobieta zachichotała cicho na swoje przezwisko z czasów szkolnych.
— Myślałam, że mnie nie poznasz— szepnęła do Artura.
— Jak mógłbym nie rozpoznać swojej przyjaciółki— Oczy mężczyzna zaświeciły się na wspomnienie lat spędzonych w szkole podstawowej z Joasią Marek. Była dziewczyną z którą spędził wiele chwil na boisku przy ich szkole. Doskonale pamiętał tę zielonooką dziewczynkę w warkoczach, która doskonale grała w piłkę. Tylko ona potrafiła strzelić Arturowi nieskończoną ilość bramek, kiedy on stał na bramce podczas wychowania fizycznego. Również po lekcjach często spotykali się na placu przed blokiem by razem ćwiczyć sztuczki z piłką.
— Myślałem, że już nigdy się nie spotkamy— Artur był szczerze zaskoczony.
— Spotkalibyśmy się prędzej czy później— Joasia spuściła wzrok i uśmiechnęła się smutno.— Zostałam nowy lekarzem twojego klubu.
— To świetnie— Boruc z uśmiechem dotknął delikatnie dłoni Joanny.— Zdążymy nadrobić te wszystkie lata, kiedy się nie widzieliśmy.
— Poza tym spotkamy się również na ślubie Luizy Waglewskiej.
— Znasz Luizę?
— Tak. Jej rodzice są moimi znajomymi, zajmowałam się jej siostrą Marysią. Potem kontakt trochę nam się urwał kiedy obie wyjechały do Dortmundu do Roberta.
— To niesamowite, że nie powiedziałaś wcześniej, że znasz Luizę. Przecież nie widzieliśmy się tyle lat!
— Wiesz… myślałam po prostu, że nie poznasz mnie po takim czasie.— Joanna zarumieniła się lekko. Wreszcie spotkała Artura. Był dokładnie taki jak go zapamiętała z czasów szkolnych. Uśmiechnięty i wyluzowany.
— Pamiętasz jak graliśmy razem w piłkę przed blokiem? Ja ty i Maciek? Wiesz co z nim?— Boruc zauważył, że kobieta zmieszała się lekko.
— Nie wiem… też go nie widziałam odkąd skończyliśmy szkołę podstawową.
— Szkoda. Z chęcią dowiedziałbym się co się z nim dzieje. Pamiętam ile mieli przez nas kłopotów. Nikt nie wybił tyle szyb co my.— zaśmiali się na wspomnienie godzin spędzonych w gabinecie dyrektora i milionów uwag w dzienniczkach.— Nauczyciele pewnie wspominają nas do dziś.
— Założę się, że nasi rodzice mają w szkole tablicę pamiątkową za wszystkie pieniądze włożone w naprawę szkoły, którą regularnie niszczyliśmy.
— Ty i tak miałaś najmniej uwag, bo zawsze biegałaś najszybciej. Potrafiłaś uciec szybciej niż my zorientowaliśmy się, że trzeba uciekać.— Artur przez moment poczuł się uwolniony od wszystkich problemów. Żałował, że nie utrzymał kontaktu ze swoją przyjaciółką, ona zawsze potrafiła sprawić, że zapominał o problemach. Samolot wystartował, a oni cały lot spędzili wspominając wybryki z podstawówki. Kiedy w końcu znaleźli się na płycie lotniska w Southampton nadal nie byli w stanie skończyć swojej rozmowy.
— Może spotkamy się kiedyś po pracy?— zaproponował nieśmiało Artur.— Musisz opowiedzieć mi o tym co robiłaś przez te wszystkie lata.— Joanna nagle przystanęła przestraszona.
— Och… to… to świetny pomysł. Pogadamy o tym jak już zacznę pracę w klubie, dobrze? Na razie muszę już lecieć, nie mam zbyt dużo czasu.
Artur był zaskoczony tą nagłą zmianą, ale postanowił dać Joannie trochę więcej czasu. Ujął delikatnie jej dłoń i ucałował policzek. Joanna spięła się lekko lecz odpowiedziała mu słabym uśmiechem.
— To do zobaczenia.— Ostatni raz spojrzała w jego oczy i zniknęła w tłumie wychodzących z hali. Artur odprowadził wzrokiem Joannę. Po chwili sam ruszył w stronę wyjścia wciąż mając w myślach spojrzenie zielonych oczu. Czyżby jego życie zaczęło się układać?