środa, 16 kwietnia 2014

Liebster Award

Dziękuję Lenie Klopp za nominację;*



Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.



Pytania od Leny:
1. Jak masz na imię?
   Weronika   
2. Ile lat?
   19
3. Ulubiona książka?
   "Tam gdzie spadają anioły" Doroty Terakowskiej
4. Byłaś na jakimś meczu?
   Tylko siatkówki:)
5. Kto jest Twoim ulubionym piłkarzem?
   Bezapelacyjnie Łukasz Piszczek ;D
6. Ulubiony serial?
   "American Horror Story"
7. Widziałaś jakiegoś piłkarza?
   Niestety jeszcze nie ;)
8. Ulubione imię męskie i żeńskie?
   Kuba, Dominik, Matylda i Amelia
9. Masz brata lub siostrę?
   I brata i siostrę:)
10.Do jakiego kraju chciałabyś wyjechać?
   Niemcy albo Włochy



Pytania ode mnie:
1. Piłka nożna czy siatkówka?
2. Twoje pierwsze opowiadanie?
3. Co najbardziej lubisz oglądać w telewizji?
4. Ulubiona piosenka?
5. Którego sportowca chciałabyś mieć za osobistego trenera?
6. Najprzystojniejszy piłkarz (siatkarz)?
7. Z kim chciałabyś znaleźć się na bezludnej wyspie?
8. Gdzie chciałabyś wyjechać na wakacje?
9. Twoje marzenie?
10.Lubisz słodycze? 
11.Od kiedy piszesz opowiadania?


Nominuję:

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział trzeci

Wreszcie możesz spokojnie porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Ty i Matylda znacie się od dziecka, zawsze mogłaś na nią liczyć. Kiedy się poznałyście od razu znalazłyście wspólny język. Doskonale pamiętasz Swoje obawy, że kiedy zamieszkasz ze swoim narzeczonym w Dortmundzie stracisz kontakt ze swoją przyjaciółką. Sprawiła Ci niesamowitą radość, kiedy okazało się, że znalazła ona dobrze płatną pracę w klubie piłkarskim Roberta. Dzięki temu wasza przyjaźń nie skończyła się. Nie straciłaś z nią kontaktu. Matylda zawsze doskonale Cię rozumiała i cieszyłaś się, że nie miała nic przeciwko Robertowi. Kibicowała waszemu związkowi. Nieco martwiło Cię, że nie może dogadać się z Marysią, ale przecież nie musiały się uwielbiać, wystarczyło Ci że się akceptowały. Mogłaś zwierzyć się Matyldzie z każdego problemu, ona zawsze wysłuchała i doradziła. Kiedy dostałaś się na studia menedżerskie, nie byłaś w stanie wyobrazić sobie, że będziesz studiować bez przyjaciółki, dlatego długo namawiałaś ją na wybór tej samej uczelni, aż w końcu się zgodziła. Pamiętasz moment, kiedy poznałaś ją z Arturem Borucem. Od razu wpadli sobie w oko. Potem zapijałyście smutki po ich rozejściu się. Do dziś Mati nie powiedziała ci, co było dokładną przyczyną rozstania. Matylda utrzymywała stale, że zwyczajnie nie ma szczęścia w miłości i już się z tym pogodziła. Przytakiwałaś tylko, lecz w głębi serca pragniesz przecież szczęścia swojej przyjaciółki…

Kochana, nawet nie wiesz jak mnie to wszystko męczy— Luiza westchnęła ciężko znad swojej filiżanki.— Praca z Arturem mi się nie układa, nie wiem jak mu to powiedzieć. A do tego ten Błaszczykowski…— na samą myśl o nim w dziewczynie zbierał się gniew.— On staje się nieznośny w tym swoim gadaniu o Robercie.
— Mówiłaś coś?— Matylda spojrzała na przyjaciółkę spod długich rzęs.— Wybacz, nie słuchałam przez moment.
— Powiedziałam, że mam dość Kuby Błaszczykowskiego i tej jego paplaniny o zerwaniu zaręczyn.
— Zaraz, Kuba chce żebyś zerwała z Robertem?— Matylda nagle otrzeźwiała.— Przecież to niedorzeczne!
— Wiem o tym, musimy coś z tym zrobić— Luiza westchnęła ciężko. Nagle uśmiechnęła się lekko, a oczy zalśniły jej blaskiem.— A może… ty byś z nim pogadała— spojrzała proszącym wzrokiem na Matyldę.
— Lizka, kochana moja, nie patrz tak na mnie, dobra— Matylda nie była zachwycona tym pomysłem.
— Och daj spokój, tylko postarasz się przemówić mu do rozsądku.
— Naprawdę nie uważam, żeby to coś dało…
— A ja myślę, że to doskonały pomysł— dziewczyny podskoczyły ze strachu na dźwięk głosu Roberta.
— Kochanie— Luiza wstała z krzesła i podeszła szybkim krokiem do swojego narzeczonego.— Chyba nie podsłuchiwałeś?— Pogroziła mu palcem ze śmiechem.
— Nie, skądże znowu— Lewy obdarzył Waglewską gorącym pocałunkiem.— Tylko martwię się o Ciebie. Myślę, że powinnaś pogadać z Błaszczykowskim— zwrócił się do Matyldy.— Bo kiedy ja zacznę z nim gadać to nie będzie tak kolorowo— odruchowo zacisnął pięści w wyrazie furii.
— Dobra, dobra pogadam z nim— Kunicka podniosła się z krzesła i skierowała w stronę drzwi.— Wole nie tłumaczyć się potem panu trenerowi dlaczego poobijaliście sobie gęby.
— Kochana, jesteś wielka— Luiza z radości rzuciła się przyjaciółce na szyję. Przytulając ją nie zauważyła jak Matylda obrócona przodem do Roberta uśmiecha się kpiąco i puszcza mu oczko. Robert odwzajemnił uśmiech i wyszedł do przedpokoju.
— Lizia, kochanie, przecież wiesz, że najważniejsze jest dla mnie twoje szczęście— ciemnowłosa dziewczyna odpowiedziała przesyconym słodyczą głosem. Chwyciła dłonie Luizy by dodać jej otuchy, na co Waglewska skrzywiła się nieznacznie. Zdziwiona Matylda dopiero teraz zauważyła nadgarstki pokryte siniakami.
— Widzę, że poszaleliście tej nocy— zachichotała cicho.— Dobrze, lecę już skarbie, praca wzywa. Muszę jeszcze uzupełnić do jutra górę raportów.— Uśmiechnęła się sztucznie i wyszła z kuchni zostawiając Waglewską samą. Przy drzwiach wyjściowych natknęła się na Roberta opartego nonszalancko o futrynę.
— Pogadasz jeszcze dziś z Błaszczykowskim?— Zapytał cicho.
— Luiza bardzo tego chce, więc to zrobię. Może nawet skorzystam na tym nieco więcej— wyszeptała wprost do ucha mężczyzny.
— Oj, Mati. Przecież chciałaś być tylko moja— klepnął lekko pośladek kobiety.
— Wszystkich kobiet za tyłek nie złapiesz— Matylda odwróciła się na pięcie i wyszła z domu przyszłych państwa Lewandowskich. Robert uśmiechnął się tylko głupkowato i wrócił do kuchni, gdzie przy obiedzie krzątała się jego narzeczona.

***

Kiedy Matylda w końcu opuściła kuchnię, Marysia cicho przemknęła przez korytarz i stanęła tuż za siostrą.
— Buu!— ze śmiechem patrzyła na wystraszoną Luizę wypuszczającą z rąk metalową miskę.
— Maryśka, jeszcze raz tak zrobisz, a dostajesz szlaban na jakiekolwiek wyjścia!— Krzyknęła, kiedy miska z brzękiem upadła ma podłogę.
— No już się boję— uśmiechnęła się kpiąco i nalała sobie wody do szklanki. Siadła przy stole i upiła nieco ze szkła.
— Maryśka, bo przegniesz— Luiza spojrzała na siostrę zza ramienia. Młodsza z dziewcząt wzruszyła tylko ramionami i zaczęła kołysać się na krześle z uśmiechem.
— Siostrzyczko, przecież jestem bardzo grzeczna— wyszczerzyła zęby do siostry.
— Nie bujaj się na krześle— mruknęła cicho Luiza. Marysia przewróciła tylko oczami i wstała z krzesła. Podeszła do siostry i oparła głowę na jej ramieniu przyglądają się jej poczynaniom z obiadem.
— Sis…?— spytała cichutko.
— Hm?— mruknęła tylko Luiza zajęta krojeniem warzyw.
— Bardzo będziesz zła jak nie będę na obiedzie?
— Marysia, chciałam żebyśmy dziś zjedli normalny obiad razem, we trójkę.— Luiza odwróciła się do siostry.
— A ty chyba chcesz, żebyś się dziś z Robercikiem pobiła.— Marysia prychnęła, siadając z powrotem  na krześle. Siedziały przez chwilę w milczeniu.
— Właściwie to gdzie chcesz iść?
— Chciałabym poćwiczyć trochę na boisku z koleżanką.
Luiza westchnęła ciężko. Chciała żeby jej siostra i narzeczony zaczęli się akceptować, jednak nie dochodziły do nich żadne sensowne argumenty.
— Mogłabyś poćwiczyć po obiedzie z Robertem.
— Żeby połamał mi nogi? Nie, dziękuję— sarknęła Marysia.
— No właśnie, mogłabyś poćwiczyć ze mną— uśmiechnięty Lewandowski wszedł do kuchni. Kiedy przechodził obok młodszej Waglewskiej pochylił się w jej stronę.— Nie połamałbym Ci nóg, złamałbym od razu kręgosłup— syknął.
— Robert, no naprawdę przesadzasz.— Luiza z wściekłością wbiła nóż w deskę.— To ona ma siedemnaście lat nie ty, zachowuj się jak dorosły.
— Przecież żartowałem kochanie— wzruszył ramionami Lewy przytulając się do Waglewskiej.
— W takim razie nie życzę sobie takich żartów tutaj.
— Kicia, nie przesadzaj. My tylko tak się przekomarzamy.— Mruknął Robert wprost do ucha Luizy.
— Mogę iść?— Marysia spytała jeszcze raz.
— Tak idź już— po chwili było już słychać tupot na schodach. W następnej Marysia znów pojawił się w drzwiach kuchni z torbą przerzuconą przez ramię.
— Oczywiście mówiła ci że zostaję u koleżanki na noc?— Powiedziała z uśmiechem.
— Nie wspomniałaś ani słowem. Ani o tym jak ta koleżanka się nazywa.— Luiza odwróciła się w stronę siostry.
—Inga!— krzyknęła Marysia w biegu zakładając buty.
— Inga? A od kiedy wy się lubicie?
— Dokładnie od dzisiaj— odpowiedziała siedemnastolatka i zniknęła za drzwiami.
— Więc mamy dziś całą noc dla siebie— mruknął Robert całując szyję narzeczonej.— To co robimy po obiedzie?— obrócił gwałtownie Luizę i posadził ją na kuchennym blacie.
— A pozwolisz mi dokończyć ten obiad?— zaśmiała się dziewczyna.
— Niech pomyślę— szepnął rozpinając guziki bluzki Lizki.— Nie teraz— zdecydowanym ruchem podniósł ją do góry pozwalając by dziewczyna oplotła go w pasie biodrami. Szybko przeszedł przez korytarz odbijając się od ścian. Całując się namiętnie zniknęli za drzwiami sypialni.

***

Marysia wybiegła z radością z domu. Wreszcie uwolniła się od towarzystwa Roberta Lewandowskiego, największego dupka na świecie. Nie cierpiała go z całego serca, nie wiedziała co jej siostra w nim widzi. Sama niecierpliwie czekała kiedy będzie miała okazję spotkać się najlepszym przyjacielem Lewego- Wojtkiem Szczęsnym. Od razu wpadł jej w oko, jednak była zbyt nieśmiała by wyznać mu co do niego czuje. Miała jednak cały czas nadzieję, że chłopak w końcu dostrzeże ją wśród tych wszystkich dziewcząt, które zarywały do niego na każdym kroku. Tymczasem mogła spokojnie realizować pasję swojego życia. Od dziecka marzyła o tym by grać w piłkę nożną, dlatego była przeszczęśliwa, kiedy okazało się, że zamieszka w Dortmundzie. Każdą wolną chwilę spędzała w okolicach Signal Iduna Park, marząc by rozegrać kiedyś mecz na tej murawie. Zanim to jednak miało nastąpić trenowała z Kubą Błaszczykowskim, którego poznała dzięki Luizie i Arturowi Borucowi. Z jakiegoś powodu jej siostrze bardzo nie odpowiadało towarzystwo Kuby, więc Marysia często ukrywała przed siostrą, że ćwiczy z Kubą. Tak jak i teraz. Kilka ulic od domu Lewandowskiego mieszkał Kuba. Za jego domem znajdowało się małe boisko na którym zawsze mogła poćwiczyć. Wkroczyła na posesję Kuby i cicho przekradła się za dom. Zobaczyła Błaszczykowskiego, który podrzucał piłkę nogą wykonując różne tricki. Weszła na boisko i z uśmiechem przyglądała się jak Kuba z zapałem ćwiczy.
— Naucz mnie tak robić— podeszła bliżej.
— Marysia, nie zauważyłem Cię— mężczyzna złapał piłkę w ręce i uśmiechnął się do dziewczyny.— Nie powinnaś być jeszcze w szkole?
— Powinnam, ale na w-fie pobiłam się z koleżanką i dyrektorka zadzwoniła po Luizę.
— Pobiłaś się z koleżanką?
— Powiedziała, że jesteś kiepskim piłkarzem, to próbowałam trochę poprzestawiać jej w głowie.— uśmiechnęła się zawadiacko do przyjaciela.
— Nie wiedziałem, że jesteś taka waleczna. Mogę cię nauczyć paru rzeczy, ale nie myśl że będziesz ćwiczyć w tym stroju— popatrzył na wytarte jeansy Marysi i rozpuszczone, potargane od wiatru włosy.— Leć się przebrać i wracaj szybko.— rzucił jej klucze od domu i wrócił do kopania piłki. Marysia chwyciła klucze i pobiegła czym prędzej do domu. Bywała u Kuby wiele razy, więc od razu wparowała do łazienki i szybko wyciągnęła strój do ćwiczeń. Przebrała się bez zwłoki po czym zawiązała włosy w luźny kok na czubku głowy. Wybiegła z domu zamykając drzwi na klucz i pobiegła za dom.
— Gotowa panie kapitanie— krzyknęła do Kuby ustawiając się na bramce.— założę się że nie uda ci się strzelić gola!
— Zobaczymy— zaśmiał się piłkarz i ustawił piłkę do strzału. Popatrzył na skupioną Marysię i ocenił swoje szanse. Był dość dobrym strzelcem, dlatego nie martwił się zbytni, że mu się nie uda. Wziął lekki rozbieg i kopnął piłkę w lewy górny róg tuż pod poprzeczką. Marysia wyskoczyła z niespodziewaną lekkością i czubkami palców zatrzymała piłkę w taki sposób, że ta poleciała daleko za bramkę. Kuba stał tylko z otwartymi ustami wpatrując się   w siedemnastolatkę biegnącą ze śmiechem po piłkę. Kiedy wróciła z powrotem rzuciła piłkę do Kuby i znów ustawiła się w bramce.
— Jeszcze raz!— krzyknęła skupiona.
— Nie wiedziałem, że mam taki talent. Może powiem Langerakowi albo Romkowi, żeby trochę z tobą poćwiczyli, co?
— Och daj spokój, nie trzeba— machnęła tylko ręką i podeszła Błaszczykowkiego. Podrzuciła piłkę nogą i zaczęła nią żonglować.— Uczę się od  Wojtka Szczęsnego. Oglądałam chyba wszystkie mecze, w których grał.
— Lubisz go, co młoda?— Marysia zarumieniła się lekko i uśmiechnęła zażenowana. Na ten widok Kuba zaśmiał się serdecznie.— Chyba nawet więcej niż tylko lubisz.
— Daj już spokój, jest fajny ale my nic…— zaczęła bronić się dziewczyna.
— OK, już nic nie mówię. Nie przeszkadza cie, że jest przyjacielem Roberta?
— Nie jest taki jak Lewy. Robert jest kretynem, a Wojtek jest… jest inny— Marysia spuściła lekko głowę. Nie lubiła kiedy ktoś porównywał Szczęsnego do Roberta. Wojtek był dla niej zawsze miły i uprzejmy, nigdy nie powiedział do żadnej z sióstr Waglewskich złego słowa i tak samo jak Marysia nie przepadał za Matyldą. Co prawda nigdy nie zwracał na siedemnastolatkę większej uwagi, ale… może kiedyś jeszcze coś się zmieni.
— Dobra mała, zobaczymy czego jeszcze nauczyłaś się od Szczęsnego. Wracaj na bramkę i gramy dalej— dziewczyna z ulgą zaczęła przygotowywać się go rzutu karnego. Grali jeszcze długo, Marysia radziła sobie doskonale, Kubie trudno było zaskoczyć początkującą bramkarkę, potrafiła obronić większość jego rzutów. Zapomnieli się grając, nie zauważyli nawet jak zaczęło robić się coraz ciemniej.
— Eee, Maryśka, nie powinnaś już iść?— Kuba nie chciał, żeby wracała sama do domu w ciemnościach.
— Powiedziałam Luizie, że będę nocować u koleżanki— dziewczyna wzruszyła ramionami.
— Nie wiedziałem, że zmieniłem płeć— sarknął Błaszczykowski.
— Oj daj spokój, przecież nie wypuściłaby mnie  z domu gdyby dowiedziała się, że idę poćwiczyć z tobą.
— Rozumiem, rozumiem— mężczyzna uśmiechnął się uspokajająco.— Jak chcesz dziś tu nocować to leć już do domu, bo zrobiło się już kompletnie ciemno.— Marysia przytuliła się do niego z radością.— Dzięki, jesteś moim prawdziwym przyjacielem.
— A ty moją przyjaciółką— Kuba objął ją ramionami. Gdyby również Luiza poczuła do niego coś więcej niż tylko nienawiść. Marysia nagle odskoczyła od niego wyrywając go z zamyślenia.
— Kto pierwszy w domu wybiera film na wieczór— ze śmiechem pognali w stronę drzwi wejściowych.

***

Matylda z coraz większą wściekłością przemierzała salon swojego domu. Jak mogła pozwolić na to, żeby Luiza i Robert byli razem?! Przecież to ona go kochała i to ona miała z nim być. Musi coś zrobić. Zostało jej niewiele czasu, ślub odpędzie się już za trzy miesiące, a Robertowi wcale nie śpieszy się przerywać ten związek. Usiadła na fotelu, nerwowo odpalając papierosa. Pozwoliła aby dym opanował jej płuca, co przynajmniej na chwilę dawało uczucie spokoju. Zastanowiła się przez chwilę. W pierwszym odruchu chciała prosto z domu Luizy i Roberta pojechać do Kuby, jednak wiedziała, że w nerwach nie osiągnęłaby tego co chciała osiągnąć. Nie może całkiem zrazić do siebie tego piłkarzyka, bo mógł on jeszcze się jej przydać. Kilka ładnych słówek i będzie na każde jej wezwanie. Uśmiechnęła się sama do siebie. Jeszcze dostanie Roberta choćby za cenę szczęścia innych, w tym nawet jej przyjaciółki. Nie chce być tą drugą, chce mieć Roberta na własność. To właśnie jej należy się to co najlepsze. Odkąd pamiętała musiała walczyć o najdrobniejszą rzecz, podczas gdy Luiza miała podstawione wszystko pod nos. Teraz obnosi się z tym

swoim szczęściem. Matylda z wściekłością uderzyła pięścią w szklany stolik, na którym pojawiło się długie pęknięcie. Chciała Roberta w tej chwili. Niestety miała świadomość, że Luiza zapewne w tym momencie tuli się z bezgraniczną miłością i zaufaniem do Lewego. Ta dziewczyna była naprawdę ślepa i głupia. Matylda odetchnęła głęboko. Potrzebowała ukojenia. Mogła dać jej to w tym momencie tylko jedna osoba. Z wahaniem wzięła telefon do ręki. Popatrzyła na wyświetlacz i po chwili zastanowienia wybrała odpowiedni numer. Przyłożyła telefon do ucha i z niecierpliwością wsłuchiwała się w sygnał.
— Halo?— w słuchawce odezwał się znudzony głos.
— Jesteś jeszcze?
— Jeszcze tak, czego chcesz?— głos podniósł się nieznacznie z irytacji.
— Potrzebuję ciebie. Ten ostatni raz— w słuchawce zapadła cisza.
— Ale ja nie chcę ciebie.
— Więc przyjdziesz?— spytała z nadzieją w głosie. Usłyszała dźwięk przerywanego połączenia. Uśmiechnęła się lekko i odłożyła telefon na stolik. Odpaliła kolejnego papierosa i pogrążyła się w myślach rozsiadając wygodnie na fotelu. Siedziała tak bez ruchu jakieś dwadzieścia minut wypalając papierosa za papierosem, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Przeszła powolnym krokiem przez korytarz i uchyliła je lekko.
— Myślałam, że już nie przyjdziesz— jej głos stał się niski i kuszący.
— Mów czego chcesz. Nie chcę przebywać w tym domu dłużej niż to możliwe.
— Dobrze wiesz o co mi chodzi— Matylda objęła rękami szyję mężczyzny i przyciągnęła go do siebie.— Spokojnie, nie zajmie nam to zbyt dużo czasu.— Zaczęli całować się namiętnie. Mężczyzna przerwał zdenerwowany.
— Czego chcesz tym razem?
— Tego co zawsze. Nie możemy dopuścić do ślubu Luizy i Roberta.
— Dlatego, że Robert jest zły dla Luizy, czy dlatego, że ty chcesz go mieć?
— Kochanie, czy musimy właśnie teraz to rozpatrywać? Wiesz, że liczy się dla mnie tylko szczęście Luizy.— szeptała między kolejnymi pocałunkami. Mężczyzna zamilkł ulegając urokowi ciemnowłosej kobiety. Nie potrafił się od niej uwolnić. Nie potrafił powiedzieć jej, że ma dosyć takiego życia. Nie potrafił powiedzieć Luizie co łączy go z Matyldą. Wiedział jakie ona ma plany i chce skrzywdzić absolutnie wszystkich. Mimo to Artur Boruc kolejny raz dał się złamać tej drobnej kobiecie. Kolejny raz zawiódł siebie i Luizę, pozwalając by Matylda niszczyła życie wszystkich wkoło.

***

Po skończonym filmie Kuba wziął na ręce wyczerpaną całym dniem Marysię i zaniósł ją do sypialni, w której zwykle sypiała będąc u niego. Położył ją do łóżka i przykrył. Stał jeszcze chwilę wpatrując się w śpiącą spokojnie dziewczynę. Zawsze w takich chwilach myślał o Luizie. Kochał ją ponad wszystko, chciał, żeby również ona stała się częścią jego życia. Marysia była dla niego jak młodsza siostra, nie chciał by jej również działa się krzywda. Miał już wychodzić z pokoju, kiedy zatrzymał go cichy głos.
— Kuba?
— Co takiego Marysiu?— usiadł na skraju łóżka.
— Spraw żeby Lizka była szczęśliwa— jej głos przepełniony dziecięcą nadzieją, że wszystko będzie dobrze.— Nie chcę, żeby Robert był jej mężem. Ty kochasz ją bardziej. Powiedz jej to, przecież z tobą będzie szczęśliwsza— z jej oka popłynęła pojedyncza łza. Po chwili odpłynęła w objęcia Morfeusza. Kuba ze smutnym uśmiechem otarł łzę z policzka Marysi.

— Gdyby to było takie proste…