Robert
jest idealnym narzeczonym. Przeżyliście tej nocy wspaniałe chwile poprzedzone
wspólnie przyrządzoną kolacją. Czułaś czystą przyjemność, kiedy Twój ukochany
delikatnie obdarzał pocałunkami każdy centymetr każdego ciała. Pozwalało Ci to
zapomnieć o wszystkich problemach pojawiających się w zwiększonej ilości im
bliżej było do Waszego ślubu. Przez moment zapomniałaś o Kubie, pod delikatnym
dotykiem Roberta mijała wściekłość. W takich chwilach nie przejmowałaś się
wszystkimi sprawami: ślubem, Kubą, Arturem i Marysią. Może to dobrze, że
postanowiła zanocować dziś u koleżanki, dzięki temu macie z Robertem więcej
chwil dla siebie...
Robert otworzył oczy. Sięgnął po
telefon komórkowy leżący na szafce, starając się nie obudzić Luizy, której
głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Czekał na wiadomość od swojego
przyjaciela. Żadnych nieodebranych połączeń, żadnych wiadomości. Wściekły
rzucił słuchawkę z powrotem na szafkę. Luiza z przestrachem uniosła głowę do
góry.
— Kochanie coś się stało?— nie wiedziała
co się dzieje, kiedy Robert gwałtownie podniósł się do góry. Wyraźnie
dostrzegła zdenerwowanie na twarzy swojego narzeczonego.— Skarbie, powiedz—
delikatnie zaczęła masować plecy Roberta.
— Nic takiego, nie ważne—
mężczyzna podniósł się z łóżka i poszedł do łazienki. Luiza zamknęła oczy i
przykryła szczelniej kołdrą. Wsłuchiwała się w szum wody w łazience, kiedy
Robert brał prysznic. Kiedy w końcu woda przestała płynąć, wyszła z sypialni i
cicho podeszła do drzwi łazienki. Zapukała delikatnie.
— Robert, kochanie— usłyszała
brzęk buteleczki z kosmetykiem o umywalkę.— Powiedz jeżeli coś jest nie tak—
oparła się o drzwi i zamilkła w oczekiwaniu. Robert stał wpatrując się w swoje
odbicie w lustrze. Wojtek Szczęsny miał przesłać mu ważną wiadomość, dotyczącej
historii sprzed pół roku. Odwiedzając swojego kolegę w Londynie w jednym z
klubów spotkali się z początkującą modelką Sue. Po wypiciu kilku kieliszków
mocniejszych drinków on i Sue spędzili noc w hotelowym pokoju. Kiedy rano wpadł
do domu Wojtka i opowiedział mu o nocy spędzonej z dziewczyną jego przyjaciel
nie był zachwycony. Bramkarz dopiero wtedy wyjaśnił mu, że Sue ma dopiero
szesnaście lat. Dziewczyna wieczorem zawitała do domu Szczęsnego i zagroziła
pozwem sądowym. Wojtek ubłagał ją by nie wnosiła na razie sprawy, jednak
nastolatka nie była do końca przekonana. Tydzień temu zadzwoniła do Roberta i
zapowiedziała mu, że powie wszystko jego narzeczonej. Luiza nie mogła
dowiedzieć się o tej sprawie. Wojtek miał lada dzień powiadomić go o postępie w
sprawie dziewczyny, jednak wciąż nie odpowiadał, a Luiza mogła lada dzień
dowiedzieć się o jego wybryku. Nie mógł zdradzać swojego zdenerwowania. Wyszedł
z łazienki, napotykając pod drzwiami wystraszoną Luizę.
— Robert, w porządku?— dziewczyna
przytuliła się delikatnie do narzeczonego.
— Oczywiście, że dobrze—
odwzajemnił uścisk i ucałował ja w czoło.— Wiesz, może spędzimy dzisiejszy
dzień razem?
— Przecież masz trening, niedługo
czekają was ważne mecze.
— Trener na pewno zrozumie, a my
ostatnio spędzaliśmy ze sobą bardzo mało czasu.— Robert starał się uspokoić
siebie i Luizę kołysząc ją lekko w swoich ramionach. Dziewczyna uśmiechnęła się
lekko wtulając się jeszcze bardziej w nagi tors mężczyzny.
— Może zrobię śniadanie, a potem
gdzieś wyjdziemy?
— Świetny pomysł, kochanie. Idź
do kuchni, a ja się ubiorę i zaraz przyjdę ci pomóc— pocałował narzeczoną w
usta. Luiza uśmiechnęła się do niego i weszła do kuchni. Robert skierował swoje
kroki do sypialni. Usiadł na łóżku i wziął telefon z szafki. Po chwili zastanowienia
wstał i szybko zamknął drzwi na klucz. Wyszukał w telefonie numer do swojego
przyjaciela.
— Wojtek, do cholery, czemu nie
mówisz mi co się dzieje— prawie krzyknął, gdy tylko usłyszał głos Szczęsnego w
słuchawce.
— Siema stary, słuchaj miałem
zadzwonić, ale…
— Żadnych ale, miałeś informować
mnie na bieżąco.
— Robert, sprawy nieco się
pokomplikowały, obawiam się, że będziesz musiał przyjechać do mnie i sam
porozmawiać z Sue.
— Kurwa, chłopaku ja nie mam
czasu, żeby zajmować się jakimiś małolatami, ty sam możesz to wszystko
załatwić. Ta laska jest na tyle głupia, że będziesz w stanie ją przekonać żeby
zapomniała o całej sprawie.— Robert był coraz bardziej wściekły.
— Lewy, czy ty nic nie rozumiesz,
nie będzie mi tak łatwo wszystko odkręcić ona chce się z tobą widzieć. I…
lepiej żebyś się z nią spotkał. To konieczne. Czekam na ciebie w Londynie—
Szczęsny rozłączył się, pozostawiając Roberta z niezliczonymi pytaniami.
— Kochanie, czy coś się stało?—
Luiza zapukała do drzwi sypiali. Robert gwałtownie je otworzył.
— Luiza, będę musiał pojechać na
kilka dni do Londynu. Wojtek… ma do mnie bardzo ważną sprawę i muszę go
odwiedzić jak najszybciej. Najlepiej w przyszły weekend.— Luiza spojrzała
smutno na swojego ukochanego.
— Przecież zobaczycie się
niedługo, czy to aż tak pilna sprawa, żebyś zarywał treningi?
— Skarbie to jest koniecznie—
odpowiedział szybko wpatrując się zimnym wzrokiem w kobietę. Luiza
przestraszyła się tego spojrzenia, ale nie dała sobie tego po sobie poznać.
— Dobrze, rozumiem— pocałowała
delikatnie narzeczonego.— Chodźmy teraz zjeść śniadanie.
***
Matylda otworzyła oczy nagle
wyrwana ze snu. Usłyszała za sobą szum pościeli i przekręciła głowę w drugą
stronę.
— Wychodzisz gdzieś?— Artur
zesztywniał nagle i odwrócił się w stronę kobiety.
— Mam samolot, muszę już iść.
— Może zostaniesz jeszcze na
jakiś czas?— usiadła obok niego i ucałowała w kark.— Musisz jechać do siebie?
— Matylda, mam treningi— bramkarz
wstał zniecierpliwiony.— Nie sądzę żebym mógł zostać.
— Jasne, idź— Kobieta odwróciła
się z powrotem i otuliła kołdrą. Słone łzy popłynęły po jej policzkach, kiedy
usłyszała dźwięk zamykanych drzwi.
***
Dźwięki dochodzące z kuchni
obudziły Kubę. Zmęczenie sprawiło, że niemal zapomniał o wydarzeniach z dnia
wczorajszego, dlatego podniósł się gwałtownie. Po chwili przyszło na niego
olśnienie. Przypomniał sobie, że nocowała u niego Marysia Waglewska. Sądząc po
dźwiękach dochodzących z kuchni, robiła właśnie śniadanie. Kuba spojrzał na
zegarek. Do treningu została mu jedna godzina. Napisał krótkiego sms-a do
swojego przyjaciela Łukasza, że może trochę się spóźnić, po czym wstał i zaczął
ubierać się powoli. Uśmiechnął się pod nosem. Marysia była wspaniałą osobą, od
kiedy się poznali dobrze się ze sobą dogadywali. Cicho wyszedł z pokoju i
poszedł do kuchni. Oparł się o framugę i spoglądał z rozbawieniem na Marysię.
Musiał przyznać, że wyglądała ślicznie. Miała rozpuszczone włosy, jeszcze
potargane po spaniu. Kręciła się po kuchni podśpiewując pod nosem piosenkę,
która właśnie leciała w słuchawkach. Z rozmarzonym uśmiechem zaczęła nawet
tańczyć, nadal nie widząc przyglądającemu się jej Kuby. Mężczyzna w końcu
postanowił ujawnić swoją obecność. Kiedy Marysia odwróciła się by zaparzyć
kawę, podszedł do niej cichutko. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i z
przestrachu niemal wypuściła z rąk kubki ze świeżo zaparzoną kawą. Kuba złapał
ją za dłonie w taki sposób, że żadna kropla kawy nie skapnęła na podłogę. Oboje
zaśmiali się serdecznie. Błaszczykowski spojrzał w oczy dziewczyny. Mimo, że
ona i Luiza nie były do siebie ani trochę podobne miały ten sam, zielono
brązowy kolor oczu. Zmrużyła je nagle i zamilkła.
— Czemu tak mi się przyglądasz?—
przechyliła głowę u uśmiechnęła się słodko.— Aż tak kiepsko wyglądam?
— Wprost przeciwnie— zauważył, że
Marysia zarumieniła się lekko.— I do tego masz świetną koszulkę— dodał po
chwili.
— Aaa… tak. Jest bardzo wygodna—
Waglewska wygładziła dłonią żółtą koszulkę Borussi Dortmund z napisem „Kuba”.—
I do tego ma ładny kolor.
— Taa… Dormundzkie pszczółki—
piłkarz zaśmiał się.
— Zrobiłam śniadanie, może w
końcu je zjemy?— Marysia minęła Kubę i usiadła przy stole. Mężczyzna usiadł
obok niej i sięgnął po kubek z kawą. Równocześnie z nim po ten sam kubek
sięgnęła dziewczyna. Kiedy ich dłonie się spotkały, Błaszczykowski kątem oka
zauważył, że nastolatkę przeszedł dreszcz. Zamilkła i spięła się nagle.
— Muszę na chwilę wyjść.— Wyszła
szybko z kuchni i po chwili była już w łazience.
Kuba westchnął ciężko. Mała była
od niego o dziesięć lat młodsza, nie miała nawet osiemnastu lat. Nie mógł
sprawić żeby Marysia była przez niego nieszczęśliwa. Kochał Luizę, ale dobrze
czuł się również będąc z jej siostrą. Musi walczyć o Luizę i nie pozwolić by
ktoś skrzywdził Marysię.
***
Artur po kilku godzinach czekania
w hali odlotów, w końcu usiadł na wygodnym siedzeniu w samolocie. Zamknął oczy
i po chwili zaczął zasypiać. Był wykończony, miał ogromne wyrzuty sumienia z
powodu kłótni z Luizą i nocy spędzonej z Matyldą. Chciał podczas lotu zapomnieć
o całym wydarzeniu i w końcu przespać. Nie było mu to jednak dane. Przebudziło
go szturchanie w ramię. Otworzył lekko oczy.
— Przepraszam, czy mógłby pan
lekko się przesunąć. Mam miejsce przy oknie.— Kobieta miała przyjemny niski
głos. Przyjrzał się jej z zaciekawieniem Miała brązowe włosy spięte w elegancki
kok i zielone oczy. Przeszywała go spojrzeniem i uśmiechała lekko. Artur miał
wrażenie, że kiedyś widział już te oczy. Przyglądał się jej ciągle, nie będąc w
stanie poruszyć żadnym mięśniem.
— Przepraszam, słyszy mnie pan?—
kobieta zamachała mu dłonią przed nosem, co wyrwało go z dziwnego transu.
— Taak… Proszę przejść— mężczyzna
wyszedł z dziwnego otępienia. Spoglądał cały czas na kobietę, co nie uszło jej
uwadze. Nie mówiła jednak nic, za to uśmiechała się lekko. W końcu jednak
zniecierpliwiona popatrzyła w jego oczy.
— Przepraszam, czy coś się stało?—
Artur dopiero teraz zdał sobie sprawę skąd zna to spojrzenie.
— Marek?— Kobieta zachichotała
cicho na swoje przezwisko z czasów szkolnych.
— Myślałam, że mnie nie poznasz—
szepnęła do Artura.
— Jak mógłbym nie rozpoznać
swojej przyjaciółki— Oczy mężczyzna zaświeciły się na wspomnienie lat
spędzonych w szkole podstawowej z Joasią Marek. Była dziewczyną z którą spędził
wiele chwil na boisku przy ich szkole. Doskonale pamiętał tę zielonooką
dziewczynkę w warkoczach, która doskonale grała w piłkę. Tylko ona potrafiła
strzelić Arturowi nieskończoną ilość bramek, kiedy on stał na bramce podczas
wychowania fizycznego. Również po lekcjach często spotykali się na placu przed
blokiem by razem ćwiczyć sztuczki z piłką.
— Myślałem, że już nigdy się nie
spotkamy— Artur był szczerze zaskoczony.
— Spotkalibyśmy się prędzej czy
później— Joasia spuściła wzrok i uśmiechnęła się smutno.— Zostałam nowy
lekarzem twojego klubu.
— To świetnie— Boruc z uśmiechem
dotknął delikatnie dłoni Joanny.— Zdążymy nadrobić te wszystkie lata, kiedy się
nie widzieliśmy.
— Poza tym spotkamy się również
na ślubie Luizy Waglewskiej.
— Znasz Luizę?
— Tak. Jej rodzice są moimi znajomymi,
zajmowałam się jej siostrą Marysią. Potem kontakt trochę nam się urwał kiedy
obie wyjechały do Dortmundu do Roberta.
— To niesamowite, że nie powiedziałaś
wcześniej, że znasz Luizę. Przecież nie widzieliśmy się tyle lat!
— Wiesz… myślałam po prostu, że
nie poznasz mnie po takim czasie.— Joanna zarumieniła się lekko. Wreszcie spotkała
Artura. Był dokładnie taki jak go zapamiętała z czasów szkolnych. Uśmiechnięty
i wyluzowany.
— Pamiętasz jak graliśmy razem w
piłkę przed blokiem? Ja ty i Maciek? Wiesz co z nim?— Boruc zauważył, że
kobieta zmieszała się lekko.
— Nie wiem… też go nie widziałam
odkąd skończyliśmy szkołę podstawową.
— Szkoda. Z chęcią dowiedziałbym
się co się z nim dzieje. Pamiętam ile mieli przez nas kłopotów. Nikt nie wybił
tyle szyb co my.— zaśmiali się na wspomnienie godzin spędzonych w gabinecie
dyrektora i milionów uwag w dzienniczkach.— Nauczyciele pewnie wspominają nas
do dziś.
— Założę się, że nasi rodzice
mają w szkole tablicę pamiątkową za wszystkie pieniądze włożone w naprawę
szkoły, którą regularnie niszczyliśmy.
— Ty i tak miałaś najmniej uwag, bo
zawsze biegałaś najszybciej. Potrafiłaś uciec szybciej niż my zorientowaliśmy
się, że trzeba uciekać.— Artur przez moment poczuł się uwolniony od wszystkich
problemów. Żałował, że nie utrzymał kontaktu ze swoją przyjaciółką, ona zawsze
potrafiła sprawić, że zapominał o problemach. Samolot wystartował, a oni cały
lot spędzili wspominając wybryki z podstawówki. Kiedy w końcu znaleźli się na
płycie lotniska w Southampton nadal nie byli w stanie skończyć swojej rozmowy.
— Może spotkamy się kiedyś po pracy?—
zaproponował nieśmiało Artur.— Musisz opowiedzieć mi o tym co robiłaś przez te
wszystkie lata.— Joanna nagle przystanęła przestraszona.
— Och… to… to świetny pomysł.
Pogadamy o tym jak już zacznę pracę w klubie, dobrze? Na razie muszę już lecieć,
nie mam zbyt dużo czasu.
Artur był zaskoczony tą nagłą
zmianą, ale postanowił dać Joannie trochę więcej czasu. Ujął delikatnie jej
dłoń i ucałował policzek. Joanna spięła się lekko lecz odpowiedziała mu słabym
uśmiechem.
— To do zobaczenia.— Ostatni raz spojrzała
w jego oczy i zniknęła w tłumie wychodzących z hali. Artur odprowadził wzrokiem
Joannę. Po chwili sam ruszył w stronę wyjścia wciąż mając w myślach spojrzenie
zielonych oczu. Czyżby jego życie zaczęło się układać?