Ten
poranek był dla ciebie wyjątkowo męczący. Robert nie był delikatny tej nocy.
Jeszcze bolały cię nadgarstki, na których pojawiły się sine odciski jego
palców. Ale Ty ciągle tłumaczysz go, że miał ostatnio ciężkie dni. Kochasz go
ponad życie i wiesz, że będzie dobrze. Oboje cieszycie się ze ślubu, który
zbliża się wielkimi krokami. Jesteś szczęśliwa, kiedy budzisz się rano w
objęciach narzeczonego, którego dziś przy tobie brakuje. Jest na treningu.
Pasujecie do siebie. Jesteście piękni, bogaci i macie zapewnioną świetlaną
przyszłość. Żadnych rys na waszym idealnym życiu. Wstajesz z łóżka i zdejmujesz
wymiętą pościel. Wchodzisz do łazienki, gdzie wkładasz ją od razu do pralki.
Zdejmujesz ubrania i wchodzisz pod prysznic. Chłodna woda obmywa twoje obolałe ciało.
Nie masz czasu na dłuższe mycie, bo wiesz, że czeka Cię dużo pracy. Wychodzisz
i owijasz się ręcznikiem. Szybko idziesz do pokoju, zostawiając na podłodze
mokre ślady stóp. Robert tego nie lubi. Zakładasz bieliznę, i biegniesz aby
zebrać wodę z podłogi. Szukasz w szafie wygodnych spodni i bluzki z długimi
rękawami. Masz jeszcze chwilę czasu na zrobienie sobie śniadania i przejrzenia
poczty. Zerkasz na telefon. Dwa nieodebrane połączenia i jedna wiadomość
tekstowa. Artur wysłał ci adres restauracji, w której macie się dziś spotkać.
Dzwonił Robert i ktoś jeszcze. Odtwarzasz wiadomości z sekretarki. Narzeczony
prosi Cię, żebyś zabrała go niego po treningu, bo jego samochód jest w warsztacie. Drugie połączenie jest ze szkoły
Marysi. Proszą cię o szybkie spotkanie. Denerwujesz się. Odkąd jesteście w
Dortmundzie, twojej siostrze ciężko jest przyzwyczaić się do nowej szkoły.
Ciągle są z nią jakieś problemy. Masz nadzieję, że jej przejdzie. Musisz jak
najszybciej wyjść z domu jeśli chcesz zdążyć na spotkanie z Arturem. Jeszcze
dziś wraca do Southampton. Przebierasz się szybko w bardziej wyjściowe ubrania,
robisz delikatny makijaż. Kiedy otwierasz drzwi wyjściowe, już wiesz, że ten
dzień nie będzie zwykły…
***
Kuba
stał pod drzwiami domu Luizy i Roberta już od pięciu minut. Bał się, że kobieta
nie będzie chciała z nim rozmawiać. Wiedział, że to głupie i nie powinien z
uporem maniaka przekonywać Luizy, że ślub z Lewym to najgorszy błąd w jej
życiu, ale kochał ją zbyt mocno, żeby na to pozwolić. Właśnie podnosił rękę by
nacisnąć dzwonek, kiedy drzwi otworzyły się niespodziewanie. Dziewczyna stanęła
jak wryta i przyglądała się Błaszczykowskiemu z szeroko otwartymi oczyma.
Powoli zaczęła ogarniać ją wściekłość. Kuba był coraz bardziej nachalny.
Przychodził do niej niemal codziennie i opowiadał jak bardzo Robert jest zły.
—Mogę
wiedzieć po co tu przyszedłeś?— zapytała cichym, drżącym od emocji głosem.
—Luiza,
pozwól mi się wytłumaczyć— Kuba chciał ją uspokoić.— Ja po prostu pomyślałem,
że…
—Cokolwiek
myślałeś, nie wypowiadaj tego na głos— przerwała mu ostrym skinieniem ręki.— A
teraz wybacz, ale mam ważne spotkanie— minęła go i zatrzasnęła za sobą drzwi.
—
Jedziesz spotkać się z Arturem— te słowa zatrzymały kobietę wpół kroku.
Odwróciła się w jego stronę powoli.
—Skąd
wiesz?— wysyczała przez zaciśnięte zęby.— Śledzisz mnie?
—Nigdy
o tym nawet nie pomyślałem— odburknął Kuba.— Dowiedziałem się od Artura.
Chciał, żebym też przyjechał, więc przyjechałem zapytać, czy nie pojechalibyśmy
tam razem.
—
Nie mam zamiaru nigdzie z tobą jechać.— Luiza była wściekła. Zarówno na Kubę,
jak i na Artura. Wiedziała, że on także nie przepada za Robertem. Ale żeby od
razu zapraszać Błaszczykowskiego na prywatne spotkanie? I to bez jej wiedzy?! Zaczęła
schodzić po schodach nie oglądając się na chłopaka.
—
Przepraszam! Rozumiem, że możesz się wściekać, ale naprawdę chciałem Cię tylko
podwieźć! Przyrzekam!— próbował ją jeszcze zatrzymać.
—
Nie obchodzi mnie to! A Arturowi możesz powiedzieć żeby przyjechał innym razem,
skoro jest już umówiony z tobą!
—
Luiza, zaczekaj!— złapał dziewczynę za nadgarstek, ale ona próbowała się
wyrwać. W jej oczach pojawiły się łzy.
—
Zostaw, to boli!— Jęknęła cicho. Kuba zbaraniał. Nie trzymał ją wcale mocno,
ale grymas bólu na jej twarzy był z pewnością autentyczny. Nie możliwe by czuła
aż taki ból. Chyba, że… wolną ręką podciągnął rękaw bluzki. Natychmiast puścił
jej dłoń cofając się ze strachem i współczuciem w oczach. Odciski palców na
nadgarstkach były ciemnofioletowe. Najmniejszy dotyk wywoływał ból. Luiza
kuliła się ze strachem. Sińce na rękach paliły ją żywym ogniem.
—
To… to on ci to zrobił?— wyszeptał zdruzgotany Kuba. Luiza natychmiast zmieniła
postawę. Wyprostowała się i uniosła wysoko głowę.
—
Gówno Cię to obchodzi— nie chciała okazywać przy mężczyźnie słabości. Odwróciła
się i na dobre zniknęła za drzwiami kamienicy, zostawiając Błaszczykowskiego
pogrążonego w czarnych myślach.
***
Artur
szedł w stronę restauracji pewnym krokiem. Miał nadzieję zobaczyć zarówno Kubę
jak i Luizę. Kiedy przeszedł przez próg, zaczął uważnie obserwować ludzi
zgromadzonych na sali. W kącie siedział Kuba. Był sam. Siedział opierając
podbródek na dłoniach. Spoglądał smutno w jakiś punkt. Artur wyraźnie widział
ból w jego oczach.
—
Cześć stary, gdzie Luiza?— usiadł na wolnym miejscu i zamówił mocną kawę. Był
zmęczony podróżą, a czekał go jeszcze lot do Southampton.
—
Nie przyjdzie— Błaszczykowski jeszcze bardziej zmarkotniał.— Jest wściekła, bo nie
powiedziałeś jej, że ja też tu będę.
—
Ale widzę, że to nie jedyna rzecz, która cię męczy— Artur drążył temat. Twarz
jego przyjaciela wykrzywił grymas wściekłości.
—
Ten skurwiel znęca się nad Luizą— trzęsącymi się dłońmi zaczął rozrywać
serwetkę leżącą na stole.
—
Po czym wnosisz? Myślę, że Lizka jest na tyle duża, żeby poradzić sobie z nim.
Pewnie coś ci się przewidziało.
—
Przewidziały mi się te since na nadgarstku?!— Sztućce na stole zadźwięczały,
kiedy Kuba uderzył zaciśniętą pięścią w stół.— Czemu wszyscy są ślepi na to, że
Luiza będzie nieszczęśliwa?!— Kuba nie mógł usiedzieć w miejscu. Wyszedł,
zostawiając Boruca bez pożegnania.