niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział pierwszy

Ten poranek był dla ciebie wyjątkowo męczący. Robert nie był delikatny tej nocy. Jeszcze bolały cię nadgarstki, na których pojawiły się sine odciski jego palców. Ale Ty ciągle tłumaczysz go, że miał ostatnio ciężkie dni. Kochasz go ponad życie i wiesz, że będzie dobrze. Oboje cieszycie się ze ślubu, który zbliża się wielkimi krokami. Jesteś szczęśliwa, kiedy budzisz się rano w objęciach narzeczonego, którego dziś przy tobie brakuje. Jest na treningu. Pasujecie do siebie. Jesteście piękni, bogaci i macie zapewnioną świetlaną przyszłość. Żadnych rys na waszym idealnym życiu. Wstajesz z łóżka i zdejmujesz wymiętą pościel. Wchodzisz do łazienki, gdzie wkładasz ją od razu do pralki. Zdejmujesz ubrania i wchodzisz pod prysznic. Chłodna woda obmywa twoje obolałe ciało. Nie masz czasu na dłuższe mycie, bo wiesz, że czeka Cię dużo pracy. Wychodzisz i owijasz się ręcznikiem. Szybko idziesz do pokoju, zostawiając na podłodze mokre ślady stóp. Robert tego nie lubi. Zakładasz bieliznę, i biegniesz aby zebrać wodę z podłogi. Szukasz w szafie wygodnych spodni i bluzki z długimi rękawami. Masz jeszcze chwilę czasu na zrobienie sobie śniadania i przejrzenia poczty. Zerkasz na telefon. Dwa nieodebrane połączenia i jedna wiadomość tekstowa. Artur wysłał ci adres restauracji, w której macie się dziś spotkać. Dzwonił Robert i ktoś jeszcze. Odtwarzasz wiadomości z sekretarki. Narzeczony prosi Cię, żebyś zabrała go niego po treningu, bo jego samochód jest w warsztacie. Drugie połączenie jest ze szkoły Marysi. Proszą cię o szybkie spotkanie. Denerwujesz się. Odkąd jesteście w Dortmundzie, twojej siostrze ciężko jest przyzwyczaić się do nowej szkoły. Ciągle są z nią jakieś problemy. Masz nadzieję, że jej przejdzie. Musisz jak najszybciej wyjść z domu jeśli chcesz zdążyć na spotkanie z Arturem. Jeszcze dziś wraca do Southampton. Przebierasz się szybko w bardziej wyjściowe ubrania, robisz delikatny makijaż. Kiedy otwierasz drzwi wyjściowe, już wiesz, że ten dzień nie będzie zwykły…

***

Kuba stał pod drzwiami domu Luizy i Roberta już od pięciu minut. Bał się, że kobieta nie będzie chciała z nim rozmawiać. Wiedział, że to głupie i nie powinien z uporem maniaka przekonywać Luizy, że ślub z Lewym to najgorszy błąd w jej życiu, ale kochał ją zbyt mocno, żeby na to pozwolić. Właśnie podnosił rękę by nacisnąć dzwonek, kiedy drzwi otworzyły się niespodziewanie. Dziewczyna stanęła jak wryta i przyglądała się Błaszczykowskiemu z szeroko otwartymi oczyma. Powoli zaczęła ogarniać ją wściekłość. Kuba był coraz bardziej nachalny. Przychodził do niej niemal codziennie i opowiadał jak bardzo Robert jest zły.
—Mogę wiedzieć po co tu przyszedłeś?— zapytała cichym, drżącym od emocji głosem.
—Luiza, pozwól mi się wytłumaczyć— Kuba chciał ją uspokoić.— Ja po prostu pomyślałem, że…
—Cokolwiek myślałeś, nie wypowiadaj tego na głos— przerwała mu ostrym skinieniem ręki.— A teraz wybacz, ale mam ważne spotkanie— minęła go i zatrzasnęła za sobą drzwi.
— Jedziesz spotkać się z Arturem— te słowa zatrzymały kobietę wpół kroku. Odwróciła się w jego stronę powoli.
—Skąd wiesz?— wysyczała przez zaciśnięte zęby.— Śledzisz mnie?
—Nigdy o tym nawet nie pomyślałem— odburknął Kuba.— Dowiedziałem się od Artura. Chciał, żebym też przyjechał, więc przyjechałem zapytać, czy nie pojechalibyśmy tam razem.
— Nie mam zamiaru nigdzie z tobą jechać.— Luiza była wściekła. Zarówno na Kubę, jak i na Artura. Wiedziała, że on także nie przepada za Robertem. Ale żeby od razu zapraszać Błaszczykowskiego na prywatne spotkanie? I to bez jej wiedzy?! Zaczęła schodzić po schodach nie oglądając się na chłopaka.
— Przepraszam! Rozumiem, że możesz się wściekać, ale naprawdę chciałem Cię tylko podwieźć! Przyrzekam!— próbował ją jeszcze zatrzymać.
— Nie obchodzi mnie to! A Arturowi możesz powiedzieć żeby przyjechał innym razem, skoro jest już umówiony z tobą!
— Luiza, zaczekaj!— złapał dziewczynę za nadgarstek, ale ona próbowała się wyrwać. W jej oczach pojawiły się łzy.
— Zostaw, to boli!— Jęknęła cicho. Kuba zbaraniał. Nie trzymał ją wcale mocno, ale grymas bólu na jej twarzy był z pewnością autentyczny. Nie możliwe by czuła aż taki ból. Chyba, że… wolną ręką podciągnął rękaw bluzki. Natychmiast puścił jej dłoń cofając się ze strachem i współczuciem w oczach. Odciski palców na nadgarstkach były ciemnofioletowe. Najmniejszy dotyk wywoływał ból. Luiza kuliła się ze strachem. Sińce na rękach paliły ją żywym ogniem.
— To… to on ci to zrobił?— wyszeptał zdruzgotany Kuba. Luiza natychmiast zmieniła postawę. Wyprostowała się i uniosła wysoko głowę.
— Gówno Cię to obchodzi— nie chciała okazywać przy mężczyźnie słabości. Odwróciła się i na dobre zniknęła za drzwiami kamienicy, zostawiając Błaszczykowskiego pogrążonego w czarnych myślach.

***

Artur szedł w stronę restauracji pewnym krokiem. Miał nadzieję zobaczyć zarówno Kubę jak i Luizę. Kiedy przeszedł przez próg, zaczął uważnie obserwować ludzi zgromadzonych na sali. W kącie siedział Kuba. Był sam. Siedział opierając podbródek na dłoniach. Spoglądał smutno w jakiś punkt. Artur wyraźnie widział ból w jego oczach.
— Cześć stary, gdzie Luiza?— usiadł na wolnym miejscu i zamówił mocną kawę. Był zmęczony podróżą, a czekał go jeszcze lot do Southampton.
— Nie przyjdzie— Błaszczykowski jeszcze bardziej zmarkotniał.— Jest wściekła, bo nie powiedziałeś jej, że ja też tu będę.
— Ale widzę, że to nie jedyna rzecz, która cię męczy— Artur drążył temat. Twarz jego przyjaciela wykrzywił grymas wściekłości.
— Ten skurwiel znęca się nad Luizą— trzęsącymi się dłońmi zaczął rozrywać serwetkę leżącą na stole.
— Po czym wnosisz? Myślę, że Lizka jest na tyle duża, żeby poradzić sobie z nim. Pewnie coś ci się przewidziało.
— Przewidziały mi się te since na nadgarstku?!— Sztućce na stole zadźwięczały, kiedy Kuba uderzył zaciśniętą pięścią w stół.— Czemu wszyscy są ślepi na to, że Luiza będzie nieszczęśliwa?!— Kuba nie mógł usiedzieć w miejscu. Wyszedł, zostawiając Boruca bez pożegnania.



8 komentarzy:

  1. O lol. Ogólnie nie lubię Lewego, ale tu już trochę przegiął.
    Kuba ma walczyć i nie przestawać!
    A Luiza niech się ogarnie, bo Robert może jej zrobić jeszcze większą krzywdę.
    Buuuźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hah, nie no nieźle tu wykreowałaś Prawego, to Ci muszę przyznać.a to, że Kuba tak sie martwi o Luize jest po prostu urocze. mam nadzieje, że Lui uwolni sie od Roberta. pozrawiam i życze weny. ;)
    zapraszam też do siebie na te-quiero-para-siempre.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. JEZUU.. chociaż to Lewandowski(♥) to coś widzę, że w tym blogu nie będę go zbytnio lubić, hm? DX No, ale dobraa.. Kuba jest taki uroczy, że tak się o nią troszczy. A ona tego nie widzi? No cóż, jest zakochana w Robercie po uszy. Mam nadzieję, że jak najszybciej przejrzy na oczy :-)

    Pzdr :3 + zapraszam na prolog;
    http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, widzę, że sporo się będzie działo.
    Kuba do boju! Dasz radę i Luiza w końcu przejrzy na oczy!
    - przynajmniej mam taką nadzieję :)
    I zgadzam z komentarzem powyżej... Lewy już cię nie lubię xD - oczywiście w opowiadaniu :D
    Pisz szybciutko kolejny rozdział ;3
    Pozdrawiam cieplutko....
    Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhuhu, paskuda z tego Lewego. Kuba ma rację, że Luiza nie powinna za Bobka wychodzić, tylko zabiera się do tego od niewlaściwej strony. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rozumiem jak można zakochać się w Lewym, który nota bene jest tutaj przedstawiony jako koncertowy buc, a olewać Kubę?
    Luiza już dawno powinna Bobka kopnąć w d**ę a Boruc i Błaszczykowski przemodelować mu gębę.
    Co cóż zaintrygowałaś mnie tym opowiadaniem i mam nadzieję, że zajrzysz też do mnie. Spis aktualnych blogów mam na podstronie. O Kubulku też się coś znajdzie.
    Pozdrawiam Fiolka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lewy oj Lewy. Chyba się nie polubimy w tym opowiadaniu. Kubuś jest kochany. Mam nadzieję, że Luiza się opamięta
    serdecznie zapraszam na nowy rozdział http://twoj-usmiech-jej-lekarstwem.blogspot.com/
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny fragment na początku, delikatny i bardzo autentyczny. Luiza to straszny głuptas. ale sama znam takich wielu.

    OdpowiedzUsuń